piątek, 29 marca 2024

Kultura i rozrywka

  • 3 komentarzy
  • 13147 wyświetleń

"Okruchy wspomnień" 36/2016

  Antoni Czajkowski, felieton nr 36 -16, z cyklu „Okruchy wspomnień”

  PANI REŻYSER                                                                                                                              

  Gdybym nie wiedział z kim spotkam się w jednej z kawiarń warszawskiego Mokotowa to w każdej innej sytuacji trudno byłoby mi domyśleć się w uśmiechniętej postaci o figurze młodej dziewczyny drugiej w Polsce obok Niny Terentiew damy polskiej rozrywki. Pochodzi z Grajewa. Tu skończyła grajewskie LO im. M. Kopernika. O kogo chodzi? Bohaterką tego felietonu jest Beata Harasimowicz, reżyser bardzo popularnych festiwali i programów telewizyjnych określanych jako kabaret. Czytelnikom, zwłaszcza tym którzy lat w Polsce przeżyli niewiele należy się w tym miejscu nieco historii. Z kabaretem wbrew pozorom nie ma żartów.            
     W Gierkowych latach 70 – tych, w kawiarni hotelu Bristol oglądałem program ZAKR, w którym aluzja goniła aluzję a publiczność wszystko łapała. W telewizji, w podobnym stylu brylował Zenon Laskowik i Bohdan Smoleń. Dodam, że w drugiej połowie lat 70 – tych też w czymś takim uczestniczyłem jako kompozytor i kierownik artystyczny warszawskiego kabaretu „Okluzja” Czesława Nowickiego „Wicherka”. Wcześniej na czarno – białym ekranie angielsko - jaśniepański humor prezentował Kabaret Starszych Panów. To już był Olimp. Telewidz musiał nieźle pogłówkować. A była jeszcze żywa tradycja przedwojennego kabaretu literackiego, do której nawiązywał Edward Dziewoński „Dudek” w kawiarni „Nowy Świat”. Swoje ukryte dno miały dialogi i piosenki Kabaretu Olgi Lipińskiej pokpiwające z naszych, niektórych cech narodowych i polskiej tradycji. A „Róbmy swoje…” i inne śpiewane felietony Wojciecha Młynarskiego, Marcin Daniec, kabaret „Elita”, „Pod Egidą” i wiele innych? Żart metaforyczny był żelazną zasadą przez cenzurę polityczną, która miała swoje plusy. Ograniczała obscenę i kształciła inteligencję po obu stronach kurtyny. Od 1990 roku, po zmianie systemu i likwidacji Urzędu Kontroli Prasy i Widowisk nie trzeba niczego owijać w bawełnę i współczesny kabaret musiał stępić swoje ostrze. Humor finezyjny stracił motywację i zszedł na poziom nazwijmy uniwersalny produkując niewyszukane scenki, skecze, dialogi i żarty sytuacyjne. Niby wojaczka skończona a tu znowu trzeba do widza mrugać okiem. Nieprawda? Otóż cenzura nadal funkcjonuje na wyższym diapazonie, niewidoczna dla zwykłego śmiertelnika. Jedni dla chleba nie chcą o tym mówić, inni rżną głupa i udają, że jest ok. Ci, którzy próbują są rugowani, zapluwani, zakłamywani lub ośmieszani. Nieprawda? Otóż są idee polityczne, religie i nacje, z których lepiej publicznie nie żartować bo można stracić pracę a na innych można sobie do woli poużywać, bywa że za kasę niewiadomego pochodzenia robiąc kabaret na ulicy. Czy będzie znowu tak, że publiczność się śmieje, a ci co bawią jadą po bandzie? Mądry władca przezornie słuchał żartów swego, nadwornego błazna.                                                      
    Beata ma atrakcyjnie trudny zawód ale kocha to co robi. Rozmawialiśmy o Jej pracy, którą ogląda miliony telewidzów, także o tym jak się zmienił desygnat słowa kabaret. Ambitna Pani reżyser wnosi do swoich programów elementy rozrywki wysokiego lotu jak chociażby produkcje Grupy MoCarta czy angażuje czarującego Artura Andrusa.  

                                                          
   Trudno jest wypowiadać się o kimś kogo nie zna się bliżej więc poprosiłem moją bohaterkę aby sama napisała o sobie. O tym co uważa w swoim ciekawym życiu za istotne? Interesował mnie Jej rodzaj wrażliwości, wrodzonych zdolności i ambicji, która powoduje, że młody człowiek pnie się do góry, rozpędzony zostawia swoje środowisko i szczęśliwy realizuje się na poziomie krajowym. Nie wszyscy po osiągnięciu sukcesu przyznają się do miejsca swego pochodzenia. Zostawmy zakompleksionych. Beata mówi z dumą i z sentymentem, że jest z  Grajewa. Chciałem dowiedzieć się, co zadecydowało o Jej wysokiej pozycji zawodowej: przypadek, układy, zaangażowanie, szczęście, upór? Jest dziennikarką, świetnie włada piórem, więc sama o sobie wypowie się najlepiej. Oto e - mail jaki otrzymałem, dla większej przejrzystości z moimi podtytułami.                                               

Szkoła Podstawowa nr 4

Cyt. …„Dziś we wspomnieniach Grajewo jawi mi się jako  kraina szczęśliwości, słońca i beztroski, bo tam spędziłam całą moją młodość: podstawówkę ( czyli „Czwórkę”)  liceum, a wiadomo, że te najdawniejsze wspomnienia są z latami coraz jaśniejsze i piękniejsze. W Grajewie dla mnie wszystko się zaczęło, tu przeżyłam swoje wszystkie „pierwsze razy”. Od początku wiedziałam, że chcę być dziennikarką. W związku z tym szybko wzięłam się do roboty: w piątej klasie zostałam redaktorką naczelną szkolnej gazetki ściennej i kroniki klasowej. Robiłyśmy to wszystko we trójkę z moimi ówczesnymi najlepszymi przyjaciółkami: Marzeną Górnicką i Dorotą Falicką. Z Marzeną spędziłam 12 lat w jednej ławce i do dziś jest to jedna z najbliższych mi osób. Dzięki niej wiem, co się dziś w Grajewie dzieje, co słychać u wspólnych znajomych, jak miasto się rozwija, jak przybywa sklepów i kościołów.”  

LO im M. Kopernika

„Kolejne cudowne lata i cudowni ludzie to liceum. Przeżyłam tam już wyższy stopień wtajemniczenia dziennikarskiego, bo prowadziłam szkolną gazetkę o oryginalnym tytule „Niwa”. Autorem tego tytułu i pomysłodawcą wielu ciekawych przedsięwzięć był Mariusz Dobkowski – jeden z najzdolniejszych i najmądrzejszych ludzi, jakich udało mi się spotkać. On wymyślił „Niwę” i on przede wszystkim wymyślił Radę Delegatów Uczniowskich czyli samorząd z prawdziwego zdarzenia – wybierany w prawdziwych, demokratycznych wyborach poprzedzonych prawdziwą, zażartą kampanią wyborczą, działający prężnie na wszystkich frontach. Radiowęzeł, imprezy taneczne, Dzień Ucznia – to była jednocześnie wytężona praca i genialna zabawa. I do tego teatr. Z grupą przyjaciół wystawiliśmy „Moralność pani Dulskiej”, potem niezapomnianego „Małego księcia”, potem „ W małym dworku” Witkacego. Opiekowała się nami Irmina Restel – jedna z dwóch polonistek, które wpłynęły na moje życiowe wybory, dzięki którym pokochałam literaturę, sztukę, język, ludzi …. Ta druga to moja najukochańsza wychowawczyni – Marianna Niewulis. Ona z kolei „asekurowała” mnie od pierwszego szkolnego do ostatniego ogólnopolskiego etapu Olimpiady Literatury i Języka Polskiego, w której udało mi się zająć II miejsce. Do tego XI miejsce w Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym. Miałam indeks na 15 kierunków studiów. Wybrałam dziennikarstwo.”

Uniwersytet Warszawski

..„Oczywiście wybrałam dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Na trzecim wybieraliśmy specjalizację. Telewizyjna była najbardziej oblegana, ale nie wystraszyło mnie to i się dostałam. Zajmował się nami niezapomniany Michał Bogusławski – wychowawca i mentor połowy dzisiejszych dziennikarzy i realizatorów telewizyjnych. Wielki pedagog, twórca m.in. świetnego cyklu „Małe ojczyzny”. To Michał mnie zauważył, zrobił mnie przewodniczącą naszej grupy i zawsze powtarzał, że mam to coś, dzięki czemu będę człowiekiem telewizji, że to będzie mój zawód i pasja. I tak się stało. Od razu uprzedzę pytania – nie miałam żadnych znajomości, trafiłam do telewizji dzięki swojej pracy i pasji. Po trzecim roku studiów wyjechałam na  roczne stypendium do Anglii ( to był pierwszy rok programu TEMPUS – poprzednika dzisiejszego ERAZMUSA). Kiedy wróciłam to właśnie Michał Bogusławski zaprowadził mnie do redaktora Waldemara Kosińskiego, który wraz z grupą studentów i młodych dziennikarzy przygotowywał nowy program „Interpretacje – warsztaty dziennikarskie”. To był rok 1991 – tworzyła się nowa Polska, nowe media, nowa telewizja i my młodzi mogliśmy naprawdę zrobić coś swojego.”

Praca

…„Z tej grupy prawie wszyscy zrobili karierę w zawodzie i dziś po dwudziestu paru latach prawie wszystkich dotknęła „dobra zmiana”. I ja też po 24 latach odeszłam z Telewizji Polskiej. Jestem teraz wolnym twórcą, w tym sezonie reżyseruję „kabaret na żywo” w Polsacie dla mojej pierwszej szefowej Niny Terentiew. To Nina kilkanaście lat temu dała dwóm młodym dziewczynom ( mnie i Zuzi Dobruckiej – obecnej szefowej kanału TVP Rozrywka) zgodę i pieniądze na pierwsze relacje nikomu wtedy nieznanego Przeglądu Kabaretów Paka w Krakowie. Jak zwykle postawiła na właściwego konia, bo z tych skromnych relacji dzięki niej i naszej pracy udało się stworzyć wielkie imperium kabaretowe w telewizji. Każdy chyba oglądał  lub przynajmniej wie co to jest Mazurska Noc Kabaretowa, Festiwal Kabaretu w Koszalinie, Świętokrzyska Gala Kabaretowa, Kabaretowa Noc Listopadowa czy cykle Latający Klub Dwójki, Dzięki Bogu Już Weekend.”

Co dzisiaj?

…„Kabaret i telewizja to moje dwie pasje. Bo najważniejsze, to kochać to, co się robi, kochać swój zawód. To banalne, ale prawdziwe. I działa! 

Od wielu już lat nie mieszkam w Grajewie, moja mama tez się wyprowadziła, ale staram się przynajmniej raz na parę lat przyjechać tu, wybrać się nad Jezioro Rajgrodzkie (moje ukochane miejsce na ziemi!!!), pooddychać tym powietrzem, spotkać się z Marzeną, Muchlą i z „Niewulką”, powspominać dawne czasy…  

Zawsze też staram się promować i pomagać wszystkim grajewianom, jakich spotykam na swojej drodze. Bo Grajewo na zawsze zostało w moim sercu.” (kon. cyt.)

   Na przedostatnim Zjeździe Absolwentów LO odczytałem list od nieobecnej Beaty Harasimowicz. Dzisiaj powtórzyła swój szacunek dla przeszłości, optymizm i budujący przekaz dla młodzieży: Idź po swoje. Nieważne skąd pochodzisz. Ważne co nosisz w sobie. Przyszłość tworzą osobowości otwarte, kochające ludzi i życie.
                                                                                                                                                  

   Myślę, że moja bohaterka ma teraz więcej możliwości twórczych niż w zgorsetowanej telewizji państwowej. Każdego prawdziwie niezależnego, polskiego kabareciarza raczej prędzej niż później czeka powrót do rozśmieszania kolejnej przeszkody do normalności. Jest nią tzw. political correctness, czyli „polityczna poprawność” - kolejny bożek po utopijnym socjalizmie.

  Nie wiem czy Beata swoje akumulatory ładuje w Grajewie jak mój kolega, były reprezentant kraju Waldek Michalak? Wiem, że to jeszcze jedna osoba z klasą. Tak trzymać!

                                                                                                                                                                                                                               

 Przemiłej Pani reżyser dziękuję za informacje o sobie i za zdjęcia z Jej prywatnego archiwum.               

                                                                                         Antoni Czajkowski

Archiwum felietonów

 

Komentarze (3)

Panią Beatkę pozdrawiam jak najserdeczniej. W "czwórce" kilka razy byłem w Jej klasie na zastępstwach. A Jej młodszą siostrę Elżbietę uczyłem przez kilka lat.

Miałem przyjemność poznać Panią Beatę. Spotkanie w Biurze Ogłoszeń doskonale pamiętam.Treść nekrologu ( śmierć Taty ) jaki zamieściła w Gazecie Współczesnej powalił mnie na kolana. Uważam, że był to najbardziej wzruszający tekst jaki w życiu czytałem. Dobrze znałem Tatę Pani Beaty - to był porządny facet.
Jarek (Los) Sarnacki
PS. Ten wpis - to wyłom w mojej zasadzie ( Jarek Sarnacki - milczy, nie komentuje)

milczeć dla zasady? po co, skoro można coś konstruktywnego powiedzieć!
pozdrawiam p. Jarka :)

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.