piątek, 29 marca 2024

Kultura i rozrywka

  • 6 komentarzy
  • 13878 wyświetleń

"MATURA 1965"

Antoni Czajkowski, felieton nr 30.

NA DUŻEJ PRZERWIE

W dniach 16-18 września w Ośrodku "Szych" w Boguszach odbył się Zjazd Absolwentów grajewskiego LO im. M. Kopernika „MATURA 1965”. Spotkał się nasz rocznik maturalny z jakże miłym towarzystwem kilkoro gości innych roczników. Byłem dwukrotnie przewodniczącym ogólnoszkolnego Komitetu Zjazdowego LO i nie spodziewałem się, że zjazd klasowy atmosferą może być aż tak inny niż spotkanie kilkuset absolwentów rożnych roczników i pokoleń. Dzielę się z czytelnikami moim odkryciem.                                                                                                   

 Niektórzy z nas nie widzieli się od pół wieku. Mój druh ze szkolnego zespołu big bitowego „Pitagoras ” perkusista Wiesiek Wiśniewski określił to co wspólnie przeżyliśmy chyba najcelniej: Wiesz? Atmosfera taka jak byśmy spotkali się na dużej przerwie,…a ze po 50-ciu latach…? Radość była wielka. To nic, że siwizna, że włosy malowane. Rysy te same a nawet jeśli pokryte zmarszczkami (zaznaczam niewielkimi) to w twarzy pozostaje zawsze ten jeden element nie zmieniony. To uśmiech. Przyjechał do nas wiecznie młody, pełen humoru prof. Ludomir Gronert. Witaliśmy Go z atencją. Może dzięki Jego obecności czuliśmy się bardziej jak uczniowie?                                                                                                                                        

Mocno zmieniła się nasza „buda”, jak ją wtedy z czułością nazywaliśmy. W pierwszy dzień oprowadzał nas po znajomych kątach Pan dyrektor Grzegorz Curyło. Zdawało się, że tych miejsc, które rozpoznawaliśmy jest niewiele. Po latach wywoływały wątpliwości. I tak chodząc po znajomych korytarzach odkryliśmy pracownię fizyki prof. Kalinowskiego, biologii pani prof. Kochańskiej – Petrajtys i starą salę gimnastyczną – obok świetlicy miejsce szkolnych zabaw karnawałowych i studniówek. Rozchodziliśmy się po znanych kątach czasami samotnie. Niejeden z nas szukał w nich swoich, osobistych wspomnień, a może i tamtego zapachu kochanej Szkoły? Kręciliśmy się bezradnie w „przejściówce” szukając miejsc charakterystycznych. Oczy chciałyby jeszcze wiele zobaczyć. Odnalezienie klasy pod zegarem, gdzie wcześniej mieścił się sekretariat grajewskiej Sorbony czyli LO dla Pracujących było niemożliwe. Nie ma już świetlicy szkolnej ze sceną, na której grała orkiestra wojskowa z Kierownikiem Klubu Oficerskiego sierżantem Jerzym Sobolewskim, na akademiach występowali uczniowie, odbywały się uroczystości z okazji Dnia Nauczyciela. To tu prof. Aleksiejew organizował słynne Bale Międzynarodowe. Zniknął mały, wąski korytarzyk prowadzący do pokoju nauczycielskiego, miejsca do którego wielokrotnie wchodziliśmy po dziennik. Ta cześć szkoły została przebudowana na internat. Ale nasze LO dba o tradycję. Stoimy na korytarzu przed gablotami z kronikarskimi zdjęciami z przeszłości. Wzrosła temperatura rozmów. Przebijają się emocje zaś oczy zaczynają dziwnie błyszczeć. Nie może być inaczej. Na wielu zdjęciach rozpoznajemy naszych wspaniałych pedagogów: sprawdzająca obecność naszą polonistkę prof. Ławrynowicz, na drugiej też za biurkiem wpatrzony w dziennik geograf prof. Ciołkiewicz, a do obiektywu wychyla się Staś Mieńkowski „Apollo”. Tak zwala naszego kolegę prof. Dudycz. Pewnego dnia, w jedenastej klasie, wziąłem do szkoły aparat i te dwa zdjęcia zrobiłem dyskretnie na lekcjach. Wpatrujemy się w znajome, młode twarze Koleżanek i Kolegów. Odnajdujemy siebie. Może w niejednej głowie zabłysła iskierka: nas już nie będzie, ale jesteśmy na tych zdjęciach. Następni będą nas oglądać… Nasze fotografie, gmach Szkoły, znajomy plac… Przez tych kilkanaście minut czas zatrzymał się w miejscu. Dziękujemy Panie dyrektorze, także za miłe, niespodziewane upominki. Po wizycie w Szkole była Msza św. w naszym parafialnym kościele. Jedynym wtedy w mieście. Ks. Dziekan dr Czesław Oleksy nawiązał do naszych Pięćdziesięciu Lat w dorosłości. Serdeczności Drogi Księże za cieple słowa sympatii i optymizmu. A optymizmu nam przybywało jak i pogody. Było coraz ciepłej. Czas przed uroczystą kolacją spędziliśmy przed restauracją oglądając przywiezione przez Dankę Dawidowską (Jankowską) i Waldka Michalaka albumy i fotki – pamiątki. Znowu chwile, kiedy można dać upust swojej tęsknocie za tym co nie wróci. Spory i sprostowania: Kto? Gdzie? Kiedy? Patrzyłem na przepięknie ujęte zbliżenie Andrzeja Dawidowskiego (mego szkolnego kolegi z SP1) jak z delikatną czułością tuli się w tańcu do swej dziewczyny, dzisiaj żony Danusi. Oczy widziały romantyczną parę, uszy słyszały „Only You”, a serce pytało „Gdzie się podziały tamte prywatki?”…         

                                                                                                                       

Wieczorny dancing z saksofonistą Jankiem Zalewskim, z którym niegdyś grałem w „Jagience” dodał temu wszystkiemu jeszcze innego smaku. Jak milo tańczyć przy „Besame Mucho”, dedykować Koleżankom „Mały kwiatek” śpiewać z orkiestrą Szczepanikowe „Żółte kalendarze” czy pachnące jeziorem Rajgrodzkim „Goniąc kormorany”. Jeśli młodzi ludzie myślą, że bawiliśmy się tylko przy  wolnych kawałkach, to się mylą. Szaleliśmy także przy „Rock Around The Clock” i przy „Dwudziestolatkach”. Królował twist, stary, poczciwy rock’n roll, samba, rumba, cha-cha-cha i inne tańce, których sekrety kroków dziwnie nie może pojąć niejeden współczesny fan dyskoteki. Jest jakaś magia w muzyce. Dla  każdego pokolenia współtworzy własny, niepowtarzalny czar. Prostuje sylwetki i przywraca młodzieńcze zachowania. Znowu zamieniliśmy się w chłopaków a nasze dziewczyny w dziewczyny. Ten zaczarowany Zjazd Klasowy pozwolił odkryć także pewną, przechowywaną przez 50 lat jak klejnot, szkolną sympatię jednego z nas. Czas nie wyrządza krzywdy zapomnienia pierwszym porywom serca. Do naszej klasowej radości pięknie zaadoptowały się „Maluchy”: dwoje maturzystów z rocznika 1972. Razem z nami świetnie bawili się: Basia Rogowska (Dobrzycka) i Robert Jedryszek, najmłodszy syn rodziny Jędryszaków, niegdyś właścicieli sklepików w centrum Grajewa. Spotkali się po raz pierwszy od matury.                                                                  

W czwartek, w dniu drugim, była ciekawa wycieczka do Mlekpolu ze zwiedzaniem produkcji. Dziękujemy Panu prezesowi Edmundowi Borawskiemu i przewodnikowi Panu Józefowi Wysockiemu. Na koniec wizyty kolejna niespodzianka. Zostaliśmy obdarowani wyrobami Mlekpolu. Wieczorem przeżycie specjalne, wysokiego lotu: koncert „Arie z humorem” w wykonaniu Lizy Wesołowskiej, czołowej sopranistki w kraju. Czy to nie piękne? Arie operetkowe i bel canto jako jedna z atrakcji Zjazdu. Posłuchać przyszła cała gastronomiczna obsługa ośrodka. Po prostu. Jeszcze jedno potwierdzenie pewnej oczywistości. Muzyka nie dzieli się na starą i nową, modną lub niemodną tylko na złą lub dobrą. Prawdą jest, że na piękno reaguje każdy człowiek, nawet - zdawałoby się - nieprzygotowany. W piątek rano rozjechaliśmy się. Myślę, że lepsi wobec świata, naładowani radością spotkania i z większym optymizmem życiowym. Każdy uczestnik Zjazdu otrzymał grubą kopertę, a w niej? Specjalnie wydana płyta „Dziś prawdziwych dancingów już nie ma” , folder ze zdjęciami „Nasze kocie lata”, drugi folder „Śpiewnik maturzysty 1965” i książkę - wspomnienia Autora „Myśli przy fortepianie”. Na wniosek naszego Profesora Gronerta, wzorem jego klasy, której był wychowawcą, chcemy spotykać się co roku. Dziękujemy wszystkim sponsorom a szczególnie naszym głównym, klasowym: Staszkowi Mieńkowskiemu i Jurkowi Mocarskiemu.

                                                                                                                                               

A teraz komunikat dla młodszych roczników. Ogólny Zjazd LO będzie za lat kilka na Jubileusz Stulecia Szkoły. Organizujcie się i róbcie wcześniej swoje zjazdy klasowe. Po co? Dla tego niepowtarzalnego czaru. Spotkacie się tak samo jak my. Na dużej przerwie.

                                                                            Antoni Czajkowski

 

Komentarze (6)

Panowie, szanujmy wspomnienia!

My tu, panie, tempus fugit, a czas ucieka...?
Młodość nie jest wieczna, trudno rozpoznać kto zacz...dalibyście numerki i odnośniki z nazwiskami...

Po jednym ze zjazdów szkolnych kolega stwierdził:niestety ale w klapie trzeba mieć zdjęcie z młodości. Pozdrawia Grajewiak z Budowlanki.

Przykro mi, że nie uczestniczyłem w tym jakże sympatycznym spotkaniu. Z drugiej strony, to może i lepiej, ponieważtym sposobem ukryłem swoją amnezję. Bo inaczej nie mogę sobie wyjaśnić faktu, że zaledwie kilka z osób zaprezentowanych w albumie rozpoznałem. Tak, czy siak - brawa za inicjatywę, organizację, program i obecność Koleżanek i Kolegów. Za rok postaram się przenieść w czasie i przestrzeni do Grajewa, aby co nieco uszczknąć z atmosfery spotkania po latach. Tolo, czapka z głowy za organizację i tekst; Jurek i Stasiu za wsparcie inicjatywy; Wiesiu za informację; Jolu za kontakt i Wam Wszystkim za to, że jesteście! Uściski!

Żal że nie uczestniliście w tym spotkaniu.Było wspaniale . Mimo że było nas tak mało ale przeżywaliśmy cudowne chwile wspomnień.Pozdrawiam cieplutko moje koleżanki i kolegów.

Było rzeczywiście super ,czułam się jak na spotkaniu z rodziną ,ktora się wiele lat nie widziała.Może dlatego że była nas tylko garstka,więc każdy mógł powiedzieć coś o sobie no i oczywiście wspomnienia,wspomnienia,ale nie tylko, były też tańce i hulanki ,prawie do białego rana.Brawo dla naszego Profesora,który zaszczycił nas swoją obecnością,a na parkiecie był po prostu mistrzem.Długo będę pamiętać,ale myślę,że spotkamy się w przyszłym roku,nawet ustaliliśmy datę naszego spotkania,ale niestety amnezja- nie pamiętam,ale jestem pewna że Jolka pamięta doskonale.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.